niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdzial 9

Weszła do pokoju i rozejrzała się krytycznie. Był to gabinet, stało w nim tylko biurko, dwa krzesła i regał na książki. Kilkoma zaklęciami nadała ścianom barwy Gryfindoru, półkę zapełniła książkami, jedno krzesło zamieniła w dużo wygodniejsze, a szuflady biurka zapełniła piórami i pergaminami. Następnie przeszła do drugiego pokoju. Był to salon, ale wyglądał jak byłby remontowany ostatni raz 50 lat temu. Stwierdziła, że nada mu charakter drewnianej chatki i tak zrobiła, sypialnie i łazienkę zrobiła w podobnym stylu, ale zostawiła wannę jeszcze lepszą niż w łazience prefektów, tylko dołożyła drewniane wykończenie. Kiedy skończyła „remont” była już 23.00, a następną godzinę zajęło jej wypakowywanie swoich rzeczy. Po tym wszystkim stwierdziła, że należy jej się odprężająca kąpiel. Rozebrała się w sypialni i poszła do łazienki, jednym ruchem różdżki zapaliła świeczki i włączyła odprężającą muzykę. Tak zasnęła.
Obudziło ją głośne pukanie do drzwi, wyszła z zimnej już wody, wzięła ręcznik i pobiegła otworzyć drzwi. Stał w nich nie kto inny jak Mistrz Eliksirów.
- Byliśmy umówieni, Hermiono – powiedział zdenerwowany – nie zjawiłaś się na śniadaniu, obijam się już do ciebie pół godziny, miałem zamiar już wywarzać drzwi. Czy tak obowiązkowa będziesz w roku szkolnym? Może lepiej spakuj walizki i wracaj do swojego starego życia? – warknął.
- Przepraszam, zasnęłam w wannie, wejdziesz? – otworzyła szerzej drzwi i się cofnęła, kiedy wszedł, zamknęła za nim drzwi i powiedziała – pójdę tylko zarzucić coś na siebie, rozgość się – i poszła do sypialni. Założyła zwykłą, prostą, ciemnobordową szatę i do niego wyszła.
- Już jestem – powiedziała zanim zauważyła kanapki i sok dyniowy na stole – co to?
- Skoro zaspałaś nie jadłaś śniadania, nie było cię też wczoraj na kolacji, więc jestem pewien, że jesteś głodna. Zresztą ja też. – wziął kanapkę – więc tak, mam tutaj proponowany plan lekcji, jeśli potrzebujesz, możesz nanieść poprawki – podał jej kartkę , popatrzyła i odpowiedziała:
- Wszystko jest ok.  Pasuje mi.
- Świetnie, jutro po obiedzie wszyscy będą omawiać godziny i dni dyżurów, więc bądż, ponadto dyrektor poda nam nazwiska prefektów, a opiekunowie domów podadzą nazwiska kapitanów drużyn, za ciebie poda Minerwa, ponieważ nie znasz jeszcze uczniów. Chcesz coś wiedzieć?
- Nie trzeba, wszystko wyjaśniłeś doskonale, dziękuję za śniadanie.
- Nie ma za co. Miłej randki dzisiaj – uśmiechnął się drwiąco.
- Dziękuję – spłonęła rumieńcem.
- Więc na razie Hermiono – wstał – do zobaczenia – wyszedł, powiewając swoją standardową peleryną.

 Idąc do swoich komnat przypomniał sobie dzisiejszy poranek.
Wstał wcześnie i jak zwykle poszedł biegać, później po prysznicu i założeniu czystego ubrania szedł szczęśliwy na śniadanie. Oczywiście bycie szczęśliwym, w jego przypadku nie oznaczało bieganie i podskakiwanie w drodze do Wielkiej Sali, lub co gorsza szeroki, kretyński uśmiech. Z wyglądu nikt nie mógł tego zobaczyć. Czuł się taki w środku. Wszedł do Sali i usiadł na swoim miejscu, nie było jej jeszcze. Po kilku minutach zeszli się wszyscy, a jej dalej nie było. Zaczął się niepokoić. Co prawda wojna skończyła się dawno temu, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie mógł tknąć jedzenia. Oczywiście nikomu nic nie powiedział, nikt by nie wziął na poważnie jego obaw. Sami kretyni w tym zamku. Jego dobry humor zniknął tak szybko jak się pojawił. Był coraz bardziej zdenerwowany. Kiedy tylko mógł, wstał, wyszedł i najszybciej jak to możliwe skierował się do jej komnat. Zapukał. Cisza. Zapukał głośniej. Nadal cisza. Był wściekły i przerażony. Zabije ją jak tylko otworzy te drzwi cała i zdrowa, a jeśli coś jej się stało, znajdzie ją, ożywi i zabije jeszcze raz, za to, że kretynka nie uważa. (Cóż, takie myśli kłąbiły się w głowie naszego Mistrza Eliksirów. Urocze, prawda?) Zaczął łomotać w drzwi z całej siły i wtedy usłyszał ruch za drzwiami, a po chwili ona, we własnej osobie stanęła przed drzwiami w samym ręczniku. Nie byłby mężczyzną, gdyby nie zrobiło mu się gorąco. Dlatego  nie zrealizował swoich planów. Zaczął tylko:
- Byliśmy umówieni, Hermiono – powiedział zdenerwowany – nie zjawiłaś się na śniadaniu, obijam się już do ciebie pół godziny, miałem zamiar już wywarzać drzwi. Czy tak obowiązkowa będziesz w roku szkolnym? Może lepiej spakuj walizki i wracaj do swojego starego życia? – warknął. Czekał  na jej odpowiedź z bijącym sercem. Byle tylko nie pomyśli, że naprawdę chce, żeby się wyniosła z zamku.
Wściekła weszła do swojego gabinetu, w którym już oczywiście był Albus.
- Coś się stało, moja droga? – spytał spokojnym głosem.
- Nie rozumiem mężczyzn- krzyknęła – przez całe śniadanie nie tknął jedzenia, tylko patrzył na drzwi, kiedy się w nich pojawi, kiedy nie przyszła pobiegł do jej gabinetu i walił w drzwi przez pół godziny. Można by pomyśleć, że mu na niej zależy, ale oczywiście, kiedy mu otworzył tylko na nią nawrzeszczał i stwierdził, że powinna wracać, skąd tu przyszła. Coś czuję, że oni nigdy nie będą razem – ostatnie zdanie powiedziała żałośnie.

- Uspokój się kobieto – podał jej chusteczkę- najwyżej, ale to nie powód, żeby się mazać. Nie minęło 24 godziny, od kiedy ona tutaj jest, a ty chcesz, żeby ślub odłosili? Cierpliwości  - odpowiedział zdenerwowany. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz