piątek, 1 stycznia 2016

Prolog

                         Harry, po twojej prawej - krzyknela usilujac pokonac smierciorzerce z ktorym walczyla. Katem oka widziala jak jej przyjaciej posyla oszolamiacza w przeciwnika. Powoli nie dawala juz rady, wszystko wydawalo jej sie jak w jakims krwawym filmie, jednym z tych, ktore uwielbiala ogladac jej mama. Deszcz sprawial, ze krew plynela po dziedzincu jak rzeka. Krotka chwile zastanawiala sie ile w tym jest krwi jej przyjaciol. Wreszcie udalo jej sie przebic przez ochrone przeciwnika, poslala go na tamten swiat zakleciem, ktore uczyli sie na lekcjach z Dumbledore’m. Jak byla mu teraz wdzieczna za to, ze postanowil ich uczyc od tamtego roku az do teraz, bo musieli pomoc Harremu. Zaczela walczyc z kolejnym smierciorzerca, byl twardszy od poprzedniego, jednak dawala sobie z nim rade i nagle zrobilo sie ciemno.
Bolala ja glowa i bardzo chcialo jej sie pic.Otworzyla oczy i szybko je zamknela, swiatlo za bardzo ja oslepialo. Sprobowala jeszcze raz, znow to samo. Dopiero za trzecim razem jej sie udalo. Zauwazyla, ze jest w skrzydle szpitalnym. Na stoliku obok lozka stala szklanka z woda, napila sie i od razu poczula sie lepiej. Rozejrzala sie. Na lozkach lezalo duzo ludzi, jedni w lepszym, inni w gorszym stanie.
•              Hermiona - dalsza obserwacje przerwal jej przyjaciel, ktory widzac, ze sie obudzila przybiegl ja usciskac. - jak sie czujesz? - sapnela, chyba miala zlamane zebro. Harry natychmiast sie od niej odsunal i przeprosil.
•              Nic powaznego mi nie jest, a Ty? Czy my..?
•              Tak! Wygralismy, dziekuje, ze mnie wtedy ostrzeglas.
•              Nie ma za co, po to tam bylam.-odpowiedziala, usmiechajac sie, ale nagle usmiech zszedl jej z twarzy - Gdzie Ron?
•              Hermiona... on - zaczal chlopak, dziewczyna rozejrzala sie jeszcze raz po sali i zobaczyla Weasley’ow przy jednym z lozek, plakali i przytulali sie nawzajem. Nie mogla ocenic kto kogo podtrzymywal.
•              Nie! - Wrzasnela- to niemozliwe, Harry powiedz, ze to nie prawda! - nikt nie zwracal uwagi na jej krzyki, pielegniarka miala trudniejsze przypadki niz ona, a na tej sali nie bylo nikogo, kto nie mialby swojego wlasnego dramatu. Przyjaciel tylko kiwnal glowa. Widziala, ze on tez sie powstrzymuje, zeby nie plakac i nie krzyczec. Wstala z lozka, nie zwazala na bol i podeszla do tamtego lozka.
Pozniej, po latach nie pamietala nic z tamtego wieczoru, podtrzymywaly sie wzajemnie z pania Weasley i Ginny. Staly tak i plakaly wiele godzin.
Chcieli wziac slub po wojnie, tuz przed bitwa  Ron dal jej obroczki, ktore dla nich kupil. Mieli byc rodzina. A tak? Nie miala nic. Nikt nawet nie wiedzial, ze sa razem, chcieli to zatrzymac dla siebie. Postanowila, ze tak juz zostanie. Nikt nie dowie sie o ich uczuciu. Nigdy.
Tego dnia nikt nie swietowal pokonania czarnoksieznika. Strata przyjaciol wydawala im sie zbyt duza cena. Ten dzien zapisal sie jako najbardziej krwawa bitwa w historii magii, a rocznica tego wydarzenia jeszcze przez wiele lat byla dniem wolnym, zeby ludzie mogli uczcic pamiec swoich bliskich.

3 komentarze:

  1. Hej :)
    Zaprosiłaś i jestem!:)

    Powiem tak, zapowiada się naprawdę ciekawe opowiadanie i zaintrygowałaś mnie prologiem, dlatego zaraz przechodzę do następnego rozdziału!
    Jedyne co, diablo razi mnie w gałki, to śmierciożercy ;) i brak polskich znaków, jednak w dalszym ciągu, opowiadanie zyskuje :)
    Przechodzę dalej ;)


    grangervelsnape.blog.pl
    xl-ka.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się, że znalazłam tego bloga.!

    OdpowiedzUsuń