• Harry, po
twojej prawej - krzyknela usilujac pokonac smierciorzerce z ktorym walczyla.
Katem oka widziala jak jej przyjaciej posyla oszolamiacza w przeciwnika. Powoli
nie dawala juz rady, wszystko wydawalo jej sie jak w jakims krwawym filmie,
jednym z tych, ktore uwielbiala ogladac jej mama. Deszcz sprawial, ze krew
plynela po dziedzincu jak rzeka. Krotka chwile zastanawiala sie ile w tym jest
krwi jej przyjaciol. Wreszcie udalo jej sie przebic przez ochrone przeciwnika,
poslala go na tamten swiat zakleciem, ktore uczyli sie na lekcjach z Dumbledore’m.
Jak byla mu teraz wdzieczna za to, ze postanowil ich uczyc od tamtego roku az
do teraz, bo musieli pomoc Harremu. Zaczela walczyc z kolejnym smierciorzerca,
byl twardszy od poprzedniego, jednak dawala sobie z nim rade i nagle zrobilo
sie ciemno.
Bolala ja glowa i bardzo chcialo jej sie pic.Otworzyla oczy i
szybko je zamknela, swiatlo za bardzo ja oslepialo. Sprobowala jeszcze raz,
znow to samo. Dopiero za trzecim razem jej sie udalo. Zauwazyla, ze jest w
skrzydle szpitalnym. Na stoliku obok lozka stala szklanka z woda, napila sie i
od razu poczula sie lepiej. Rozejrzala sie. Na lozkach lezalo duzo ludzi, jedni
w lepszym, inni w gorszym stanie.
• Hermiona -
dalsza obserwacje przerwal jej przyjaciel, ktory widzac, ze sie obudzila
przybiegl ja usciskac. - jak sie czujesz? - sapnela, chyba miala zlamane zebro.
Harry natychmiast sie od niej odsunal i przeprosil.
• Nic powaznego
mi nie jest, a Ty? Czy my..?
• Tak!
Wygralismy, dziekuje, ze mnie wtedy ostrzeglas.
• Nie ma za co,
po to tam bylam.-odpowiedziala, usmiechajac sie, ale nagle usmiech zszedl jej z
twarzy - Gdzie Ron?
• Hermiona... on
- zaczal chlopak, dziewczyna rozejrzala sie jeszcze raz po sali i zobaczyla
Weasley’ow przy jednym z lozek, plakali i przytulali sie nawzajem. Nie mogla
ocenic kto kogo podtrzymywal.
• Nie! -
Wrzasnela- to niemozliwe, Harry powiedz, ze to nie prawda! - nikt nie zwracal
uwagi na jej krzyki, pielegniarka miala trudniejsze przypadki niz ona, a na tej
sali nie bylo nikogo, kto nie mialby swojego wlasnego dramatu. Przyjaciel tylko
kiwnal glowa. Widziala, ze on tez sie powstrzymuje, zeby nie plakac i nie
krzyczec. Wstala z lozka, nie zwazala na bol i podeszla do tamtego lozka.
Pozniej, po latach nie pamietala nic z tamtego wieczoru,
podtrzymywaly sie wzajemnie z pania Weasley i Ginny. Staly tak i plakaly wiele
godzin.
Chcieli wziac slub po wojnie, tuz przed bitwa Ron dal jej
obroczki, ktore dla nich kupil. Mieli byc rodzina. A tak? Nie miala nic. Nikt
nawet nie wiedzial, ze sa razem, chcieli to zatrzymac dla siebie. Postanowila,
ze tak juz zostanie. Nikt nie dowie sie o ich uczuciu. Nigdy.
Tego dnia nikt nie swietowal pokonania czarnoksieznika. Strata
przyjaciol wydawala im sie zbyt duza cena. Ten dzien zapisal sie jako
najbardziej krwawa bitwa w historii magii, a rocznica tego wydarzenia jeszcze
przez wiele lat byla dniem wolnym, zeby ludzie mogli uczcic pamiec swoich
bliskich.
Hej :)
OdpowiedzUsuńZaprosiłaś i jestem!:)
Powiem tak, zapowiada się naprawdę ciekawe opowiadanie i zaintrygowałaś mnie prologiem, dlatego zaraz przechodzę do następnego rozdziału!
Jedyne co, diablo razi mnie w gałki, to śmierciożercy ;) i brak polskich znaków, jednak w dalszym ciągu, opowiadanie zyskuje :)
Przechodzę dalej ;)
grangervelsnape.blog.pl
xl-ka.blog.pl
cieszę się, że znalazłam tego bloga.!
OdpowiedzUsuńciesze sie, ze tak uwazasz :)
Usuń